Niedziela, popołudnie - to czas największej ilości decyzji rozwodowych

Jest niedziela. Popołudnie. Myślę o zmarnowanym życiu. Myślę o talentach, których nie chcę używać i wykorzystywać. O talentach, które moim zdaniem po prostu marnuje i zakopuje. Znajomi twierdzą inaczej, ale gdzie teraz są... Daleko, albo w ziemi. Tak, dokładnie tak. W ziemi. Chłopak, który uśmiecha się na zdjęciu do całego świata, już nigdy nie uśmiechnie się do mnie. Miałam iść na cmentarz. Pada. W każdym razie cały czas zanosi się na deszcz. Układam książki. Robię to, by coś robić. Terapia zajęciowa. Zawsze się tym posiłkowałam. Dzwoni alarm w telefonie. Przypomina o mszy świętej. To za pół godziny.

Siedzę i porządkuję książki zgodnie ze wskazówkami Marie Kondo. Zastanawiam się które przynoszą mi radość. Jedna półka w pół dnia. Bardzo wolne tempo. W ten sposób do Nowego Roku może zdążę.